Outbreak Company odc. 1

Outbreak Company

Postrzelona Kompania - odcinek 1

Moe Meido-san, kawaii lolity i współczesna Japonia vs elfy i smoczki.

  

OHAYOU! OTAKU DESU!
Tak, tak, dostajemy to na co czekaliśmy! Otaku in the magic world! Ale, po kolei.
W zaciemnionym pokoju *zapala świeczkę i zasłania żaluzje*, w całkowitej ciszy, męska postać siedzi na krześle. Prawie całkiem nieruchomo... Słychać kliknięcie... jeszcze jedno... ...
Nie, dobra, nie dam rady. Figurki i mangi na półkach nie dodałyby mroku :<.
Anyway, bohater wypełnia w Internecie test na otaku. Jako główny bohater oczywiście zdaje test celująco i zostaje zaproszony na rozmowę do tajemniczej firmy. Tam gości go smutny pan w czarnym garniturze (typ uśmiechnięty), który zadaje podstawowe pytania. I daje mu piciu...


... poważnie Hero-san? Wypełniasz dziwny test, podejrzany facet zadaje ci dziwne pytania i częstuje  napojem, a ty tak po prostu to pijesz?! Podziwiam twój instynkt samozachowawczy.
Chłopia oczywiście traci przytomność. Budzi się z krzykiem (ah te traumatyczne wspomnienia~ tyle że nie.) w łóżku z baldachimem. Naprzeciwko łóżka stoi pani przebrana za pokojówkę...


...bardzo kawaii. Bohater reaguje jak stereotypowy japoński fan mangi (auć) czyli drze się na całą mordę (przepraszam za kolokwializm) MEDIO-SAN KITA!!!! Krzykiem zwala bohaterkę z nóg i... opening!

Wow, żegnajcie nadzieje na fajne anime~

Po wyskoczeniu z łóżka i wyrażeniu całego swojego zachwytu pokojówką, bohater wrreszcie dopuszcza dziewczynę do głosu. A głos ten jest dziwny, bo wypowiada słowa w nieznanym mu (i nam) języku. Na szczęście z tym sobie radzimy, bohater dostaje Magiczny Pierścionek i dochodzą do porozumienia.
 Dziewczyna to Myuseru Foaran (/Misuel Foalan) i będzie się bohaterem opiekować. Co to znaczy? I gdzie właściwie jesteśmy?
Tego dowiadujemy się od Koganumy Minori, szeregowej I stopnia z Pierwszej Dywizji Tokio SDF, która również ma się bohaterem opiekować. A raczej go bronić, bo nazywa siebie strażnikiem. Odsłania nam kotary tajemnicy (dosłownie) i pokazuje świat w którym jesteśmy.


Takie tam, jak ze słabej gry fantasy. Smoczki, elfy, zamki. Podstawowy skład.
Pani żołnierz zabiera bohatera (wciąż czekam na jego imię -.-") na zewnątrz, gdzie dołącza nie-smutny pan w czarnym garniturze. W wojskowym wozie. Seem legit. Tym razem daje bohaterowi swoją prawdziwą wizytówkę. Big surpraisu! Pan pracuje dla rządu!
Storia w skrócie: bla bla bla, dziura w ziemi, portal, bla bla bla lud podobny do ziemskiego w kulturze bla bla bla kompromis bla bla bla powstanie tajemniczej firmy bla bla bla wymiana kultura i bam. Przeszliśmy do bohatera. Bo wiecie, to tajemnicze królestwo bardzo polubiło anime, a urzędnik państwowy dobrze im tego nie wyłoży. Dlatego Kanou-kun (ha! on się jednak nazywa!) ma temu przewodniczyć. So much sens.
Shinichi (imię bohatera) wraca do pokoju i żegnamy się z fabułą na jakiś czas. Myuseru przynosi mu herbatkę, bohater włącza otaku mode (elfie uszy, ah, oh jak fajnie), chwali się telefonem, poznaje drugiego służącego, nothing important happen.


Potem kilka trauma-to jest zwyczajnych wspomnień z dzieciństwa, czyli opowiastka, jak to mały Shin-chan wolił czytać mangi od zabaw z kolegami...
Bohater się budzi i wraz z panią żołnierz i panem z rządu wyruszają przywitać się z Władcą. Tłumaczonym na cesarza, więc jak kto woli.
Przepraszam, pomijam najważniejsze rzeczy, czyli durne gagi. Za coście mnie tym pokarali... dobra, to potem.


Tadam! Członkini haremu number two. Loli się kłania, znaczy nie kłania, bo jest Władcą. Kanou oczywiście nie może się powstrzymać i znowu drze mordę (MYOJOU KITA!), za co sam w twarz dostaje. Koniec

;( Nie.


Grafika: ...hmm... na pewno jest dopracowana, ma też swój urok, podoba mi się bo wydaje się... miękka. Podoba mi się design głównego bohatera, do reszty idzie się przyzwyczaić.
Muzyka: Da-dadadada-dadadadadada-dadada. To pamiętam. W tych zabawnych momentach, za soundtrack robiło dadada, zagłuszające dialogi. Genialny pomysł. Odkładając sarkazm, na pewno oryginalny, ale niektórym może przeszkadzać. Opening niezapadający w pamięć, ending podobnie
Bohaterowie-Gagi: ...nie. Nie. Nie. Trzy razy nie, dziękujemy. Poważnie, co to miało być? Dobra, nie jest aż tak źle, dramatyzuje. Ale wykładając najgorsze rzeczy:
a) pierwsza rzeczy gdy poznajesz nową osobę? Pytasz o rozmiar piersi!
b) wzwód. On. Miał. Wzwód. Za taki realizm to ja podziękuję
c) loliii~
Dobra *otrząsa się* wykrzyczałam się, teraz poważniej.
Główny bohater, Shinichi Kanou jest... otaku. Rozwrzeszczany, fan wszystkiego co moe, fan fantastyki, odrzucony przez przyjaciółkę z dzieciństwa. Brzmi źle, ale jest też ta lepsza strona i nadzieja na lepsze. Reaguje dosyć szybko, myśli i przetwarza informacje, zna się na samochodach wojskowych, jako dziecko był uroczy.
Oprócz picia od nieznajomego, miał jeszcze jeden przejaw głupoty. Ale to wina ogółu, nie bohatera. Porwali cię, chcesz wyjść, nie znasz drogi, nie masz wyjścia i zgadzasz się. A może byś się ugadał? To rząd! A to anime jest kawaii i raczej mordować nie będą. Naprawdę nikt by o tym nie pomyślał? Okej, to anime ogólnie kupy się nie trzyma, ale nie musi, głupie komedie rządzą się swoimi prawami.

Fabuła: Tak bardzo nie trzyma się kupy D: Ogólne założenia już znamy, promujemy kulturę japońską w świecie fantasy. Świat fantasy twierdzi że lubi anime, to dają im gościa, który się na tym zna. Gościowi dajemy meido-san, jaszczurołaka i poznajemy z loli-władczynią. Dalej to jakoś poleci, może jakiś kataklizm, może trzeba będzie kogoś uratować, znaleźć jakiś skarb, coś wymyślą. Pisali coś o założeniu szkoły.
Mnie tu się o szczegóły rozchodzi. Bo chociaż pomysł fajny (uwielbiam te koncepcje, Pan Lodowego Ogrodu <3), to potraktowany po macoszemu i trochę komercyjnie. Takie przynajmniej mam wrażenie, nie wiem jak to się ma do oryginału.
Komedia komedią, gagi gagami, ale walnęłam głową w biurko gdy nasza meido przejawiała typowo japońskie zachowanie. Tak, wiem, nie miała oporów przed rozebraniem swojego pana (pomoc przy przebraniu), a to bardzo się gryzie z tym co wiemy o japończykach. Ale ukłoniła mu się w normalny sposób i un... temu światu ogólnie do realistycznego daleko. Chociaż nie zdziwiłabym się jakby się okazało że ten samochód istnieje naprawdę, jakaś broń jest wzorowana na prawdziwej i tak dalej. Jakieś takie smaczki.
Ale ogólne wrażenie i tak pozostaje negatywne. Lekka komedyjka i nic ponad to.
...
Podejrzewam że zapowiedziane poważniejsze tematy ,,etniczna dyskryminacja, problemy społeczne, czy konflikt z sąsiednimi państwami" też poważnie mogą tylko brzmieć. Jeśli zastopują z humorem i rzucą się w wir dramatu, to kto wie? Może coś wyjdzie.
 
Podsumowanie: Trzymam za słowo co do zapowiedzianej powagi. Pisać o tym nie będę, najwyżej krótkie notki po 3-4 odcinki na raz. Jakąś tam radochę z tego miałam, więc ani myślę porzucać. Poza tym, naprawdę lubię ten wygląd!  Wish me luck.



2 komentarze:

  1. Ze wszystkimi swoimi wadami ie mogę odmówić temu anime konsekwencji - bohater to typowy pierdoła - nieudacznik, dziewczyny to typowe stereotypy i on to zauważa. Od początku nikt nie próbuje nam sprzedać niczego głębszego i przełomowego, podoba mi się ta szczerość.
    Ale i tak nie będę oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... w sumie racja. Nie próbują być na siłę poważni, a to już coś. :D

    OdpowiedzUsuń